Banki

Mój "bogaty ojciec, biedny tata" Doświadczenie

Mój "bogaty ojciec, biedny tata" Doświadczenie

Wszyscy je mamy, te chwile w naszym życiu, w których mamy skrzyżowanie.

Gdzie każda ścieżka ma potencjał, aby doprowadzić nas do zupełnie innego wyniku.

Wszyscy chcemy, abyśmy mogli szybko przewinąć, aby zobaczyć, która ścieżka jest najlepszą opcją, ale niestety jedynym sposobem, aby się tego dowiedzieć, jest wybranie jednego.

Musiałem podjąć jedną z tych decyzji na początku mojej kariery.

Jednym z moich wcześniejszych spotkań w mojej karierze był dżentelmen, który miał ducha przedsiębiorczości.

Widział to również we mnie i zasugerował, że sprawdzę książkę "Bogaty ojciec, biedny ojciec"Przez Roberta Kiyosaki.

Nie pamiętam, czy słyszałem o tej książce w tym czasie, ale zdecydowanie byłem zaintrygowany. Był to czas w moim życiu, kiedy czytałem każdą inspirującą historię i zanurzałem ją jak gąbkę!

Jeśli nigdy nie słyszałeś o "Bogaty ojciec, biedny ojciec", Koncepcja jest następująca:

Autor, ojciec Roberta Kiyosakiego, był niezwykle pracowity i podkreślił wagę chodzenia do szkoły, zdobywania dyplomu i dobrej pracy. Drugim ojcem w jego życiu był ojciec jego najlepszego przyjaciela, który był przedsiębiorcą, który nigdy nie ukończył college'u, ale wciąż znajdował sposoby na bardzo dobre życie.

Jako dziecko, Kiyosaki walczył o to, który tata miał lepszą radę, zanim w końcu uświadomił sobie, że tata jego przyjaciela był nie tylko o wiele bardziej udany, ale także o wiele szczęśliwszy w życiu. Więc Kiyosaki nie dotrzymał swojego punktu widzenia.

Czytając tę ​​książkę, nie miałem pojęcia, że ​​znajdę się w podobnym doświadczeniu.

Zaczynając

Kiedy ja pierwszy rozpocząłem karierę jako doradca finansowy, Zostałem zatrudniony jako młodszy broker. Oznacza to, że nie otrzymałem praktycznie żadnej pensji - 18.500 dolarów rocznie - a potem wszystko, co zrobiłem, zostało wypłacone przez podział 50/50 prowizji i opłat z doradcą, który mnie zatrudnił.

Tak, dostałem zapłatę od brudu, ale wtedy byłem wdzięczny za pracę. Właśnie wychodziliśmy z bańki technologicznej i trudno było znaleźć nowe miejsca pracy. Wchodząc do biznesu w młodym wieku, pocieszałem się, wiedząc, że mam podstawową pensję, na której mogę polegać, ale jednocześnie rozkoszowałem się pomysłem posiadania nieograniczonego dochodu.

Wstępne ustalenia między moim doradcą a mną były takie, że chciałbym wyjść i znaleźć "świeże mięso" w postaci potencjalnych nowych klientów, czy to przez przeziębienie, seminaria, targi czy networking; w zasadzie rzuciłem coś pod ścianę i miałem nadzieję, że się przylgnie.

Kiedy znalazłem potencjalną szansę, celem było sprowadzenie ich do biura, gdzie starszy doradca przeprowadziłby spotkanie i zasadniczo zamknął sprzedaż. Przez pierwsze kilka miesięcy układ działał naprawdę dobrze. Ale gdzieś po drodze zyskałem pewność siebie i zanim się zorientowałem, nie tylko przyciągałem nowych klientów, ale także je zamykałem.

Doradca, który mnie zatrudnił, miał dobre intencje posiadania systemu, ale nie udało nam się wykonać tak dobrego zadania. Każdy, kto kiedykolwiek był w sprzedaży, wie, że jeśli istnieje potencjalny klient, który chce się z tobą spotkać, spotkasz się z nim, czy to w biurze, w lokalnej kawiarni lub w domu - i robisz to, gdy jest to wygodne do twój przyszły klient!

Mniej więcej w połowie mojego pierwszego roku bycia młodszym brokerem, było prawie tak, jakbym był sam. Tak naprawdę nie potrzebowałem pomocy od starszego brokera, poza tym, że prowadziłem przez niego kilka różnych scenariuszy.

Sukces w pierwszym roku

Kiedy mój pierwszy rok dobiegł końca, mój starszy doradca miał bardzo mało do zrobienia w procesie pozyskiwania klientów. Wraz z końcem roku zaczęliśmy ponownie oceniać nasze ustalenia. Pamiętam, że było to piątkowe popołudnie, a on wezwał mnie do swojego biura. To było jedno z tych spotkań, na których zawsze będę pamiętać resztę życia.

Rozmawialiśmy trochę o tym, jak doszło do porozumienia i jak, w miarę jak jego praktyka rosła, czuł, że potrzebuje więcej asystenta administracyjnego niż rzeczywisty partner handlowy lub młodszy broker. Następnie powiedział mi, że czuje, że wykonałem lepszą pracę i że już go nie potrzebowałem. I chociaż chciałby, żebym utrzymywał mnie w zespole jako jego asystent administracyjny, wiedział, że to nie we mnie. Wiedział, że muszę być moim własnym doradcą.

Tak więc złożył mi następującą ofertę i wybór:

  1. Mógłbym pozostać w jego zespole jako asystent administracyjny, a potem dałby mi przystojną podwyżkę w mojej pensji.
  2. Mogę zostać moim brokerem. Przestałbym otrzymywać moją pensję, ale zatrzymałbym wszystkich klientów, których sam przywiozłem w ciągu ostatniego roku, a potem zatrzymałbym 100% wszystkich moich prowizji i opłat w przyszłości.

Powiedział mi, żebym spędził weekend, by zastanowić się nad decyzją.

Decyzje, decyzje.

Część mnie już wiedziała, co zamierzam zrobić, ale jak każdy dobry syn, szukałem rady. W ciągu tego weekendu zadzwoniłem do mojego taty i mojego taty, aby zobaczyć, co myślą.

Najpierw małe tło na każdym: Mój ojciec bardzo przypominał Roberta Kiyosakiego. Mój ojciec zawsze kazał mi iść do szkoły, zdobyć dyplom i znaleźć dobrą pracę; ciężko pracuj, a odniesiesz sukces. Z drugiej strony mój tata chodził do szkoły, ale zamiast szukać bezpiecznej, wyściełanej, płatnej pracy, zawsze był w sprzedaży. Jego przekonanie, że zawsze zależy od ciebie, aby dowiedzieć się, ile możesz zrobić.

Wiedząc, że oboje mają różne punkty widzenia, pomyślałem, że niezwykle pomocne będzie wysłuchanie obu stron.

Kiedy wyjaśniłem dwie opcje, jakie miałem, wynagrodzenie kontra niepewność, mój tata zasugerował, żebym wziął pensję. Jego uzasadnieniem było uzyskanie stabilnego, przewidywalnego dochodu i możliwość zdobycia cennego doświadczenia zawodowego (pamiętaj, miałem wtedy tylko 23 lata) i po kilku latach czułbym się bardziej komfortowo .

Druga opinia

Kiedy zadzwoniłem i wyjaśniłem opcje, które miałem do mojego taty, usłyszałem zupełnie inny punkt widzenia. Był podekscytowany myślą, że jestem moim własnym szefem i mam potencjał, by naprawdę zarobić poważne pieniądze i dobrze się bawić. Wiedział, że to moja pasja, i miał całkowitą pewność, że odniesie sukces. Nigdy nie zapomnę, jak bardzo był podekscytowany dla mnie.

Kiedy myślę o moim doświadczeniu i myślę o Robercie Kiyosakim, który ma takie samo doświadczenie w konsultowaniu zarówno jego taty, jak i taty najlepszego przyjaciela, w jakim kierunku pójść, czuję, że chodzimy w tych samych butach. Nie trzeba było długo zastanawiać się nad decyzją.

Byłem podekscytowany, mogąc dzielić się moją decyzją, a poniedziałek nie mógł niedługo się tam dostać! Kiedy wreszcie nadszedł ten moment, pamiętam, jak wchodziłem do biura mojego szefa, podekscytowany, by podzielić się z nim tym, co postanowiłem.

Nadszedł czas, aby przejąć kontrolę nad moim przeznaczeniem; czas zostać moim własnym doradcą. Nie sądzę, żeby był zaskoczony moją decyzją. Myślę, że już wiedział, w którym kierunku zmierzam, zanim w piątek wyszłam ze swojego biura. Czasami musisz po prostu zaryzykować, podążać za swoim jelitem i po prostu iść.

Czy miałeś trudną decyzję życiową, którą musiałeś podjąć, o której wiedziałeś, że wpłynie na twoje życie? Jak podjąłeś decyzję? Czy żałujesz?

Dodać Komentarz